Cześć, moje drogie mangozjeby!
Wiem, wiem, długo mnie nie było, bo coś około miesiąca, ale wbrew pozorom nie wzięłam i nie umarłam w tym czasie - raczej udawałam, że zajmuję się szkolnymi sprawami.
Teoretycznie zapowiadałam relację konwentową z Bykonu 2017, na którym miałam przyjemność być jako gżdacz, ale niestety, no, nie wyszło (czyt: stwierdziłam, że bez zdjęć nie ma co wstawiać, a relacja od strony gżdacza ma wartość zbliżoną do kału, bo nawet wystawców jakoś za bardzo nie odwiedzałam - chyba że sądzicie inaczej?). Relacja z Pyrkonu będzie już na pewno, bo to Pyrkon.
Zamiast tego nareszcie wzięłam się za obiecane mango - miało być to Half&Half, ale w końcu padło na dosyć nowe Doll Star: Wariant Mocy Słów. (Chociaż to pierwsze też kiedyś dorwę!) Nie przedłużając, bo i tak pewnie usychaliście z tęsknoty za mną i moim sarkazmem, przejdę do tego, co lubię najbardziej - hejtu konstruktywnej i obiektywnej oceny!
Doll Star: Wariant Mocy Słów (dalej po prostu Doll Star) wbrew pozorom nie opowiada o lalce, która jest gwiazdą estrady, ale o dziewczynie imieniem Saho Fukudou, która po przeniesieniu się do nowej szkoły oryginalnie poznaje Yugi Nonokę, dziwaczkę lubującą się w, jak się okazuje, pseudo-kowbojskich strojach i rozmowach z maskotkami - nic dziwnego więc, że robi za klasowe popychadło. Główna bohaterka postanawia jednak okazać miłosierdzie i się z nią zaprzyjaźnić - chociaż moim zdaniem to tylko po to, żeby mieć się z kim bawić różowym domkiem dla lalek, a przynajmniej to sugeruje internet:
[wyniki wyszukiwania wujka google - nie do końca o to mi chodziło, ale doceniam] |
Ku wszelkiemu zdziwieniu wychodzi na jaw, że Nonoka naprawdę potrafi rozmawiać z maskotkami, które kablują jej na swoich właścicieli, gdy są źle przez nich traktowane - i właśnie dlatego robi Fukudou wjazd na chatę, by dać jej porządną reprymendę i przy okazji zastraszyć swoim pluszowym misiem niewyżytego ojca dziewczyny tak, w tym mango maskotki to broń zagłady.
Umiejętność naszej cudownej dziwaczki staje się punktem wyjścia do kolejnych przygód, a w połączeniu z pewnym pasjonatem ludzkiej psychiki ten to dopiero okazał się być dziwny doprowadza do odkrycia przez Fukudou historii Nonoki, której życie zdecydowanie dokopało. I w sumie wszystko inne w tym mango można by spokojnie wywalić, bo reszta wprowadza albo nic albo mało co do fabuły.
[dziwaczka ze swoim ukochanym misiem i w kapeluszu, którego nie powstydziłby się żaden kowboj] |
Trudno sięga mi się po jednotomówki, bo inaczej niż w przypadku serii większych, nie mogę po prostu powiedzieć, że to jeszcze ma szansę nie być gównem, kiedy zaczynam czuć, że czytam coś złego/nah/fuj/ble, bo to takie... drzewa z jednym mango, czy coś w tym stylu, i jak to jedno mi nie posmakuje, to żadnym innym tego okropnego posmaku nie zabiję.
Nie mogę powiedzieć, żebym miała wysokie oczekiwania co do Doll Star, ale mimo to udało się temu tytułowi ich nie spełnić - mam wrażenie, że można było wyciągnąć z tego trochę więcej, szczególnie, że niektóre wątki wydawały się w pewnym sensie niepotrzebne, a część rzeczy niewyjaśniona. Patrząc na bohaterów, to w sumie nie jest źle, mamy rzecznika praw maskotek, matkę
miłosierdzia, wskakującego przez okno w ostatniej chwili supermana,
chłopaka chcącego być dziewczyną - ale jednak nie, samobójców z lalkami i
trochę za bardzo zainteresowanego psychologią gościa który był w fabule bardziej przydatny niż główna bohaterka. Co prawda, bardzo fajnie wyszło zakończenie, ale nie czułam, żeby było jakoś powiązane z wydarzeniami wcześniejszymi, a jak już, to w bardzo małym stopniu i doprowadziło to wszystko do tego, że Doll Star, przynajmniej z mojej perspektywy, ma luki - trochę nadrabiane świetnym wątkiem psychologicznym (niestety wyeksponowanym głównie w zakończeniu) i historią Nonoki.
fabuła: 6/10
bohaterowie: 7/10
kreska: 7/10
ogólna: 6,5/10
Doll Star: Wariant Mocy Słów może i mnie nie porwał - chociaż zaczynając to mango, takie miałam nadzieje - ale spoko się go czytało i warto to zrobić nawet dla samego zakończenia. Chyba że jesteście pasjonatami niszczenia pluszowych misiów, wtedy bym na siebie uważała.
See ya!
Ed the mangozjeb
PS. Dziś zaopatrzyłam się w drugi tom Księgi Vanitasa. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile czekałam na jego wydanie. Jestem w ekstazie.
Jak chcesz jakieś zdjęcia z Bykonu, to mogę Ci podrzucić. Wtedy się nie wymigasz od zdania relacji z konwentu :X
OdpowiedzUsuń